26.07.2015

Rozdział 1

(Bella)
- Bells!- usłyszałam krzyk mojej siostry dochodzący z dołu. Dzisiaj dzień rejsu, no tak, że też mi to wypadło z głowy. Jill gadała mi o tym już od miesięcy. Co takiego widzi w statkach to ja nie wiem. Ani trochę nie chciało mi się wstać, wręcz marzyłam o tym, żeby jeszcze choć na chwilę przymknąć oczy.
- Wstawaj !- Teraz głos Jill słyszałam wyraźniej. Odkryła raptownie kołdrę każąc mi wstać. Chłodne powietrze owiało moje rozgrzane ciało. Usiadłam na łóżku, nadal miałam zamknięte oczy. Kiedy lekko rozchyliłam powieki uderzyło mnie jasne światło. Auć. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do rażącego słońca rozejrzałam się po pokoju. Jedyne co widziałam to moja siostra z założonymi rękami tupiąca nogą o ziemię. Nie powiem, był to zabawny widok. Prychnęłam pod nosem lekko się uśmiechając. Jill rzuciła we mnie kołdrą i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Słyszałam jej kroki, tupała jak słoń schodząc po schodach. 
- Dobra, czas wstać Bells - powiedziałam sama do siebie i chcąc, nie chcąc zwlekłam się z łóżka udając się prosto do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do lustra. Wyglądałam tragicznie, rozczochrane włosy, wory pod oczami... tak ostatnimi czasy nie śpię zbyt długo. A to wszystko przez Ben'a. Kto to Ben? Oh, na pewno nigdy więcej nie chcę go widzieć. Kiedyś byliśmy razem ale to przeszłość, a on nie może się z tym pogodzić. Przykra sprawa, odbija się też na mnie. Po relaksującej porannej kąpieli i przygotowaniu się do kolejnego długiego, nudnego dnia zeszłam na dół do kuchni. Przy stole siedziała moja starsza siostra, miała słuchawki na uszach i ruszała ustami udając, że śpiewa. Czy ona kiedykolwiek dorośnie?  Tata czytał gazetę siedząc na przeciwko niej i popijając kawę. Mamy już nie było - Dzień Dobry - przywitałam się ziewając i przeciągając się. Nie dostałam żadnej odpowiedzi, zdążyłam już się przyzwyczaić. 
– Dzień dobry córeczko, jak się spało? Dobrze tato, dzięki, że pytasz – powiedziałam cicho pod nosem, oh jakaż ja sarkastyczna z rana. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam mleko. Uwielbiałam płatki z rana. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Tata zmierzył moje śniadanie 
drwiącym wzrokiem. Nigdy nie wiedziałam o co mu biega, serio dziwny jest. Zjadłam i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam przed dom i wzięłam głęboki oddech przymykając oczy. Świeże powietrze, tego było mi trzeba. Usiadłam na marmurowych schodkach i wyjęłam moją komórkę. Trzy nieodebrane połączenia od Kayli. Później wyślę jej esa. W końcu tata i Jill wyszli z domu i ruszyli w stronę samochodu. Chciałam mieć ten rejs za sobą, nie rajcują mnie statki , zwłaszcza, że mam chorobę morską. Wsiadłam do samochodu i od razu w moich uszach znalazły się słuchawki. Patrzyłam za okno podziwiając widoki. Wreszcie dojechaliśmy. Zaparkowaliśmy, wyjęłam słuchawki i gdy usłyszałam szum fal od razu zrobiło mi się niedobrze. Zerknęłam w stronę portu i ujrzałam kolejkę, która ciągnęła się niesamowicie daleko. Może dzisiaj wsiądziemy na pokład. Sarkastyczne myśli co chwila gościły w mojej głowie.  Stanęliśmy w kolejce, znaczy można tak powiedzieć bo Jill raczej skakała jak poparzona. Nie przyznaję się do niej. Kiedy wreszcie dotarliśmy do kasy, tata kupił bilety i wsiedliśmy na pokład. Wspominałam już, że nienawidzę statków ? Spojrzałam na bilet,



 Rejs statkiem "IMPERIOUS"
 bilet ulgowy
10£ 




 Strata pieniędzy. Rozłożyłam się na leżaku, zakładając okulary przeciwsłoneczne. Lubiłam to ciepło na mojej twarzy podczas opalania się. Kochałam słońce a tu gdzie mieszkam prawie nigdy mi go nie brakuje. Uroki mieszkania w Los Angeles. Kiedy rozkoszowałam się witaminą D którą wchłaniała moja skóra nagle promienie znikły. Jakiś cholerny dupek zasłaniał mi słońce, które było dla mnie jedynym plusem całego tego rejsu. Zdenerwowana podniosłam się raptownie i ściągnęłam okulary.
 - Czy możesz się przesunąć bo jakbyś nie zauważył to... um...- zaniemówiłam kiedy odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy. Wstrzymałam oddech. Jego śliczne niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie. Podniósł rękę i szarpnął za końcówki swoich blond włosów. Muszę przyznać, że był całkiem przystojny. - to ? Jesteś coś bardzo nerwowa skarbie, to źle działa na urodę. - uśmiechnął się. Chyba jestem w niebie. Ale zaraz, zaraz...czy on właśnie powiedział do mnie "skarbie" ?! Nadal wstrzymywałam oddech.  Schylił się, był niebezpiecznie blisko mnie. - Ale oddychaj - szepnął mi do ucha i odszedł.  Zostałam tam sama. Byłam w kompletnym szoku. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Właściwie co się przed chwilą stało ? 


(Niall)
Po cholerę ja tu w ogóle przyszedłem ? Nie powinienem tu być. Wszystkie wspomnienia boleśnie odbijają się w mojej głowie. Nie powinienem. Uderzyłem pięścią o burtę statku na którym właśnie się znajdowałem. Rozejrzałem się i ujrzałem małą dziewczynkę z misiem która teraz stała przerażona.
 - cholera - fuknąłem pod nosem i z ciepłym uśmiechem podszedłem do dziecka. Ukucnąłem przed malutką dziewczynką i spojrzałem w jej zielone oczka. Były pełne strachu. Ostanie czego teraz chciałem to straszyć małe dzieci. Tylko wyglądałem na twardziela ale tak na prawdę byłem bardzo delikatny. Pfu Horan co ty pieprzysz, ogarnij się.  
- Zgubiłaś się ? - spytałem i uśmiechnąłem się. Dziewczynka tylko pokiwała głową. - Chodź znajdziemy Twoich rodziców. - powiedziałem i chwyciłem małą za rączkę. Spojrzała na mnie i pokazała rządek białych ząbków. Lubię jak dzieci się uśmiechają. Przeszedłem z małą na dziób statku gdzie było więcej ludzi. Malutka od razu znalazła znajomą jej osobę i pobiegła do jak podejrzewałem swojej mamy. Uśmiechnąłem się sam do siebie kiedy zobaczyłem jak wtula się w nią. Matka wzięła ją na ręce i odeszła. Malutka pomachała mi a ja zrobiłem to samo. - Dobra Niall koniec tych głupich czułości - powiedziałem sam do siebie, pokręciłem głową i poszedłem dalej wzdłuż jednej z burt. Rozglądałem się dookoła sam nie wiem w jakim celu. W pewnym momencie stanąłem w miejscu z którym miałem wspomnienia tak bardzo bolesne. Pogrążyłem się w myślach kiedy nagle wytrącił mnie z nich czyjś głos.
- Czy możesz się przesunąć bo jakbyś nie zauważył to...- odwróciłem patrząc się na osobę, która to mówi. Była to dziewczyna o delikatnych rysach twarzy, ślicznych dużych brązowych oczach i jak się później okazało czarującym uśmiechu. Była szatynką i muszę przyznać, że wpadła mi w oko. Bardzo mi kogoś przypominała. Przypominała mi… JĄ. O nie… Zmarszczyłem brwi i znów potrząsnąłem głową po czym oddaliłem się. Nie mogę mieć dziewczyny, nikt nie będzie ze mną bezpieczny.

7.07.2015

Prolog

Pot lał się ze mnie, jakbym co najmniej przebiegła maraton londyński. Zobaczyłam jak Jill wbiega do pokoju i kuca przy mnie. Podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam kołysać się w przód i w tył. Zasłaniałam uszy chcąc uwolnić się od świata. Adrenalina skakała w moich żyłach wyniszczając mnie, chcąc doprowadzić bym stała się wrakiem człowieka. Hormon strachu był mi znakomicie znany. – Cii. – uspokajała mnie siostra głaszcząc delikatnie moje włosy. – Wszystko będzie dobrze. – zapewniała. Oh nie, nie dam się na to nabrać. Uniosłam głowę patrząc na twarz dziewczyny, w moich oczach szalała panika, strach ogarnął całe moje ciało wywołując dzikie konwulsje. – On mnie znajdzie słyszysz? On mnie znajdzie! – krzyknęłam i skuliłam się próbując wbić się w podłogę. Miałam nadzieję, że ta pochłonie mnie i zniknę na zawsze. – On mnie znajdzie, gdziekolwiek się ukryję on mnie znajdzie. – szepnęłam i uśmiechnęłam się szaleńczo, gdyby ktoś mnie teraz ujrzał uznałby, że wpadam w obłęd, ale kto wie? Może już jestem obłąkana.